Forum HARRY  POTTER Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Harry Potter i Wrota Królestwa Cieni
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HARRY POTTER Strona Główna -> Myśloodsiewnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Śro 13:06, 20 Gru 2006    Temat postu: Harry Potter i Wrota Królestwa Cieni

Nie bijcie za mocno, jeśli się nie spodoba. NIEKANONICZNE.
Wersja szóstej części HP, jeszcze z czasów, gdy nie było KP, czyli jakieś dwa latka temu.


Harry Potter I Wrota Królestwa Cieni.
`Dedykowane Dream, mojej muzie i natchnieniu podczas pisania wszelkich form literackich.


Rozdział I
Zwykłe dni.


Była cicha i chłodna noc. Wiatr świszczał w koronach drzew, jakby przypominając mieszkańcom Little Whinging o kończącym się niebawem lecie. Ulice były puste i wyjątkowo przerażające; sprawiały wrażenie, jakby lada chwila zza rogu którejś z nich miała wyskoczyć przerażająca postać. Żadna żywa istota nie krzątała się tej pory pośród otulonej płaszczem ciemności okolicy.
Większość mieszkańców Privet Drive spała smacznie w swych ciepłych łóżkach, chcąc zapewne odpocząć i zapomnieć o trudach jakżeż upalnych i męczących dni w tym lecie.
Wśród tych pogrążonych w letargu domostw, znalazł się jeden budynek, w oknie którego wciąż paliło się nikłe światło. W pokoju na piętrze nadal tliła się mała świeczka, dając w ten sposób cienki i wyjątkowo mały snop jasności. W tym właśnie pokoju, przy biurku, wśród sterty książek z przedziwnymi tytułami, oparty o blat siedział nastoletni chłopak. Jego kruczoczarne i wyjątkowo rozwichrzone włosy spadały mu do oczu tak, iż ledwo widział litery zapisane na stronicach ksiąg. Zza okularów spoglądały niezwykle zielone oczy, w których wnętrzu czaiły się prawie niewidoczne żal i smutek.
Chłopak niecierpliwie odgarnął ręką włosy, wiedząc iż czynność którą wykonuje jest bezsensowna, gdyż po chwili kosmyki znów opadły na twarz. Młodzieniec westchnął, nie przestając wertować opasłego tomu, którego nazwa brzmiała: "Historia odwiecznej magii". Chłopak czuł się niezwykle znudzony lekturą, w której nie wykrył nic ciekawszego ponad najróżniejszą ilość dat, której nie był w stanie spamiętać.

*W roku 1567 miał miejsce masowy bunt Trolli. Wydarzenie niezwykle
ważne wśród historii rodu czarodziejskiego, zaowocowało zadziwiająco
szybkim rozejmem pomiędzy Trollami, a stworzeniami pokroju Olbrzymów*,
któreż to z niewiadomych przyczyn jednakże nie zamierzały sprzyjać
Czarodziejom. Gdy w rok później, tj. w 1568 Trolle zerwały pakt
z naszymi przedstawicielami, doszło do niezliczonej liczby zabójstw
poprzedzonej atakami w/w stworzeń na osady czarodziejskie.
W jednym z owych buntów, w roku 1572 zamordowany został z zimną
krwią wielce szlachetny i niebywale mądry Zaccheus Garland Zebulun.
Ministerstwo za wszelką cenę dążyło do przywrócenia jego duszy z drogi
umarłych. Wtedy to powołano niezwykle tajną wtenczas Komisję do
Spraw Obrony Czarodziei przed innymi Stworzeniami; istniejącą od wcześniejszych
lat w niebywale maleńkim zarysie.
Zadaniem Komisji stało się wychwytywanie ...*
*


Nastolatek przerwał na chwilę, ziewając przeciągle. Jego oczy stawały się niemożliwie ciężkie, gdy coraz bardziej zagłębiał się w tekst. Spojrzał kątem oka na brzeg biurka, gdzie leżał kawałek pożółkłego i pozwijanego w rulon pergaminu, a tuż obok niego karafka z atramentem, w której moczyła się końcówka pięknego, orlego pióra. Młodzieniec z wahaniem sięgnął po kartę. Przez chwilę jego oczy przebiegły obojętnie pomieszczenie, by potem powrócić ponownie do rulonu. Drżąca ręka pisała powoli i starannie wielki, ozdobny nagłówek u góry: "Wpływ Trolli na egzystencję czarodziejską".
- Potter! - Drzwi do niewielkiego pokoiku otworzyły się z hukiem.
Stanął w nich wysoki, rosły mężczyzna z twarzą koloru dojrzałego pomidora. Jego małe, złorzeczące oczka świdrowały dogłębnie postać chłopca.
- Słucham, wuju? - Nastolatek najwidoczniej nie przejął się zachowaniem mężczyzny.
- Potter! Co ty... ty... - Piana ciekła "wujowi" z ust, gdy próbował wypowiedzieć choćby słowo w przypływie gniewu. A że nie był w stanie mówić i pienić się równocześnie, toteż przy każdym głębszym pomruku, wypluwał ślinę. Wyglądało to tak zabawnie, iż młody Potter uśmiechnął się bezczelnie, patrząc na wysiłki krewnego.
- Mógłby wuj mówić nieco wyraźniej? - Słowa młodszego wyraźnie ociekały ironią.
- Co ty... co ty robisz o tej porze! - zdołał w końcu wykrzyknąć na całe gardło wuj.
Tamten wzruszył ramionami, wskazując powoli i od niechcenia na książki piętrzące się przy stanowisku pracy.
- Uczę się - przyznał.
- Natychmiast spać! NORMALNI ludzie chcą odpocząć! - warczał wściekle wujaszek.
- A czy ja komuś przeszkadzam, wujku Vernonie? - Nie rozumiał Potter.
- Spać! Natychmiast!
Chłopak westchnął widząc, że nie przekona Vernona, aby zostawił go w spokoju. Odwrócił się w stronę biurka i jednym dmuchnięciem zgasił świeczkę. Vernon obserwując to w milczeniu, w końcu raczył uwolnić siostrzeńca od swojej osoby i wyszedł zamykając drzwi. Potter cichutko wstał z krzesła i położył się na skrzypiącym łóżku.
Był chłopcem niezwykle ważnym w świecie, z którego pochodził. Dzięki jego narodzinom, nikła nadzieja wstępowała w serca tych, którzy przez lata bali się wyjść z domów w obawie o własne życie. To on, bez niczyjej pomocy zdołał jako niemowlę pokonać wielce, jakby się zdawało, potężnego i niedoścignionego czarnoksiężnika Lorda Voldemorta. Ten właśnie chłopiec, Harry Potter, mieszkaniec Little Wihinging stawał się jedyną szansą świata czarodziejskiego, z którego pochodził. Nadzieją na lepsze jutro i na wolność. Nadzieją na szczęśliwe życie. Nadzieją na pokonanie Lorda Voldemorta.
W szmaragdowym oku zalśniła łza. Myśli Harry'ego mimowolnie powędrowały ku wydarzeniom sprzed dwóch miesięcy, gdy wspólnie z przyjaciółmi miał okazję stanąć w walce przeciw poplecznikom Czarnego Pana. Przypomniał sobie osobliwe zachowanie Rona, niebywałą odwagę Neville'a, panikę reszty i swoje własne zaciekawienie niezwykłą komnatą w Departamencie Tajemnic, w której znajdował się równie dziwny Łuk ...
Ostatnia myśl zeszła na ciemnowłosego mężczyznę. W chwili, gdy Potter widział go po raz ostatni, tamten spadał prosto w tenże Łuk, trafiony precyzyjnie wycelowanym zaklęciem Bellatrix Lestrange, popleczniczki Lorda Voldemorta. Syriusz Black. Ojciec chrzestny Harry'ego Pottera. Najlepszy przyjaciel ojca chłopca... Ten, który podarował mu Błyskawicę... Ten, który pośpieszył mu na pomoc, samemu ginąc. Harry'emu wydawało się, jakby w ciągu kilku chwil cały świat zawalił się dla niego diametralnie.
Teraz już było lepiej. Powoli zaczynał się przyzwyczajać do samotności, jego wiecznej przyjaciółki. Nie wybuchał niepohamowanym płaczem na najdrobniejsze wspomnienie czy też wzmiankę o Syriuszu Blacku, jak to miało miejsce zaledwie miesiąc temu. I choć w głębi duszy krzyczał z rozpaczy i bezsilności, jakaś jego cząstka wiedziała, że nic nie może zrobić, a użalanie się nad sobą jedynie pogorszy już złą sytuację.



Rozdział II
Wyniki SUMów i mnóstwo listów.


Harry tak naprawdę nie był nigdy do końca pewny, w jakim humorze są Dursleyowie każdego dnia. Chwilami cała trójka zdawała się ignorować chłopaka, innym razem znowu żadne nie przepuszczało okazji, aby mu coś wygarnąć. Młody czarodziej zdołał już przyzwyczaić się do tak powierzchownego i niemiłego zachowania ze strony swej jedynej rodziny. Nie obchodziły go nieustanne pomrukiwania wuja Vernona, wrzaski ciotki Petunii ilekroć wchodził do kuchni, czy też nawet nerwowe odskakiwanie Dudleya, kiedy jego anormalny kuzyn zbliżał się choćby na metr.
Tego dnia Harry obudził się wyjątkowo wcześnie. Otworzywszy oczy, od razu sięgnął dłonią ku nocnej szafce, gdzie wczorajszego wieczoru pozostawił swoje okulary. Założywszy oprawki na nos, niespiesznie usiadł na skrzypiącym łóżku. Jego wzrok mimowolnie powędrował ku lewej ręce, gdzie wskazówki zegarka pokazywały godzinę 6:34 rano. Chłopak westchnął zrezygnowany i zwlókł się z łóżka. Powędrował wzrokiem po całym pokoju w celu odszukania jakiejkolwiek pary spodni, która nadawałaby się do dziennego użytku. Zmarszczył brwi na widok całej sterty ubrań, książek i różnych dziwnych przyborów porozrzucanych wewnątrz pomieszczenia. Trzeba będzie to posprzątać, pomyślał, zdegustowany.
Po długich i wnikliwych oględzinach wreszcie udało mu się odnaleźć jedyną możliwą do założenia parę spodni. Niezmiernie zadowolony z efektu swej długiej i mozolnej pracy w „Stajni Augiasza”**, udał się czym prędzej w stronę łazienki, aby choć przez chwilę móc zaznać rozkosznie zimnej wody.
W wielce dobrym humorze podszedł do swojego biurka, na którym w dalszym ciągu leżały początki jego wakacyjnej pracy domowej. Sięgnął po nie ręką i zaczął czytać. Po dłuższej chwili jednak zrezygnował z tej czynności, stwierdzając jedną rzecz: to zadanie nadawało się najwyżej na N. Trolle raczej nie mają jadu usypiającego, stwierdził w myślach. Trzeba będzie jeszcze raz napisać to zadanie.
- Złaź na śniadanie, leniu! - Dał się słyszeć „słodziutki” głos ciotki Petunii.
Harry coraz mniej zachwycony nadchodzącym dniem, odłożył ponownie pergamin na jego pierwotnym miejscu. Rozglądnąwszy się po pokoju ostatni raz, sięgnął ręką do klamki w drzwiach. Otworzył je i po kilku sekundach już znalazł się na piętrze. Zrezygnowany, ruszył w stronę schodów wiodących w dół.
Harry wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi. Usiadł spokojnie na łóżku i zapatrzył się w sufit. Najprawdopodobniej byłby tak spoglądał do wieczora, ponieważ nie miał akurat nic lepszego do roboty, lecz jego rozmyślanie zakłóciło natarczywe stukanie. Zdezorientowany chłopak, rozejrzał się w popłochu po pokoju, szukając źródła hałasu. Jego wzrok padł na okno, za którym dostrzegł Hedwigę w towarzystwie Świnki i trzech nieznanych mu bliżej sów. Początkowo zdziwił go fakt tak dużego tłoku przed oknem. Zaraz jednak spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie. No tak!, pomyślał. Przecież dziś są moje urodziny! Nie tracąc dłużej czasu, podbiegł do okna i otworzył je na oścież. Ptaki jeden po drugim wleciały do pokoju. On zaś usiadł na łóżku i spokojnie czekał, aż sowy „wyhuczą się” i podlecą do niego. Pierwsza uczyniła to Hedwiga. Potter ostrożnie usadził sobie śnieżną sowę na kolanach i odwiązał od niej dwie duże paczki.
- Dzięki, Hedwigo – szepnął.
Sowa zahukała przyjaźnie i uszczypnęła chłopaka dziobem w rękę. Harry uwolnił ją z uścisku, po czym ptak radośnie fruwając wkoło, wleciał do swojej klatki umiejscowionej na starej, wyniszczonej szafie.
Młody Potter zwrócił spojrzenie w stronę paczek leżących na posłaniu. Nie były zbyt wielkie, jednak w sam raz, by bez przeszkód mógł się do nich zmieścić np. przeciętny torcik. Po dłuższym namyśle Harry sięgnął ręką po ten większy pakunek. Obejrzał go dokładnie w dłoniach, nie rozrywając jednak papieru. Dostrzegł niewielki liścik przyczepiony do wieka prezentu. Drżącymi z podniecenia rękoma sięgnął po wiadomość. Rozwinął ją i pełen nadziei zaczął czytać.

Drogi Harry!
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Jak sobie radzisz z mugolami? Czy bardzo Ci dokuczają? Tata wczoraj przyszedł do domu zaraz po pracy i powiedział nam, że coraz więcej osób ginie. Zastraszające jest to, że jest dużo czarodziei.
Fred i George kazali Cię pozdrowić. Nieźle im idzie ten interes na Pokątnej. Produkują coraz więcej tych swoich gadżetów i mają całe masy klientów. Ostatnio wymyślili nawet Pierniczki Wybuchowe. Mama ciągle nie może jakoś przetrawić ich decyzji, ale najbardziej złości się, kiedy przynoszą do domu trochę tych swoich wyrobów.
Jesteśmy w Kwaterze Głównej od kilku dni. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy
Pozdrowienia

- Ron

PS. Przesyłam Ci kilka książek o Quidditchu. Chciałem kupić o Aurorach, ale mama stwierdziła, że byłoby to wydawanie pieniędzy na darmo, bo nie wiadomo nawet czy dopuszczą Cię do niektórych przedmiotów.
PS.2. Mam 1W, 3P, 2Z, 2N i 1 O! O z Eliksirów i N z Wróżbiarstwa i Historii Magii. Chyba nie będę Aurorem. Świnka też powinna przylecieć, bo mama wysłała ją z życzeniami do Ciebie.

Harry czuł się nieco rozczarowany po przeczytaniu tego listu. Ron w gruncie rzeczy nie przesyłał żadnych, nawet zaszyfrowanych, informacji w związku z przewidywanym terminem przyjazdu Pottera do Kwatery. Ale czy przyjaciel mógł mu się dziwić? Istniało olbrzymie niebezpieczeństwo, że jakakolwiek poczta, która była wysyłana w ostatnich czasach, mogła zostać przechwycona przez sługusów Lorda Voldemorta, co bardzo niekorzystnie wpłynęłoby na szanse przeciwników Czarnego Pana.
Nasz bohater odłożył na chwilę list od przyjaciela i spojrzał w kierunku drugiej, nieco mniejszej paczki wciąż leżącej na pościeli. Sięgnął po nią ręką i zdumiał się, gdy pakunek odskoczył w tył. Zaintrygowany chłopak, chwycił prezent obiema rękami z całej siły. Dostrzegł malutką karteczkę tuż przy kokardzie, jednak nie przejął się nią. Ważniejszą rzeczą było dla niego sprawdzenie, co też tak niezwykle "ruchliwego" mogłoby znajdować się w tym pudełku i co najważniejsze: Czy to było coś ŻYWEGO?
Ostrożnie, aby nie przestraszyć TEGO CZEGOŚ, na wypadek, gdyby okazało się niebezpieczne, uchylił wieko pakunku. Przez chwilę nie był w stanie wymówić choćby słowa, wpatrując się jak urzeczony w swój tegoroczny prezent. Owa niespodzianka posiadała bowiem cztery pary kończyn, czarne futerko, długiej, kędzierzawe uszy, a z karku wystawało coś niewiarygodnie małego i Potter mógłby przysiąc, że były to pióra. Zdezorientowany solenizant rozejrzał się wkoło, jakby poszukując najmniejszego choćby wsparcia, podczas gdy zwierzątko ,wyglądające niczym niewielki "piesek", szczekało wesoło.
Harry zgarnął dłonią kartkę urodzinową przywieszoną wcześniej do pudełka. Rozłożył ją i zdumiony zaczął czytać.

Harry!
Wszystkiego najlepszego na 16 - te urodziny!
Jak się miewasz? Czy nie dokucza Ci czasem samotność? Och... co ja piszę! Na pewno dokucza. Już od kilku dni jestem w Kwaterze. Pan Weasley poinformował mnie, że niedługo też do nas dołączysz. To wspaniale!
Przesyłam Ci dość specyficzny prezent urodzinowy, gdyż jak już może zauważyłeś jest całkiem żywy i nieco... odmienny od tego, na co wygląda. Zresztą, cóż Ci będę przynudzać? Harry, to jest Anies, Anielski Piesek***. Dziwna nazwa, to fakt. To zwierzątko jest na razie małe, lecz kiedyś urośnie do rozmiarów Hipogryfa i będzie, w miarę możliwości, latało. Anies pomaga nam, gdy znajdujemy się w prawdziwych tarapatach. Potrafi bezbłędnie wyśledzić, jak na psa przystało, istotę znajdującą się o 50 metrów od właściciela. Ponadto posiada, podobnie jak Feniks, uzdrawiającą moc poprzez swoją ślinę, a jego ugryzienie może być śmiertelne dla wroga, jeśli nie zostanie powstrzymany. Wbrew pozorom jest to wg Ministerstwa zwierzę bardzo mało szkodliwe, jednakowoż bardzo rzadkie. Umiera przeważnie podczas śmierci właściciela, JEDYNEGO właściciela. Dbaj o niego i do zobaczenia niebawem.

- Hermiona


PS. Mam 7W i 1P !!!


Harry spojrzał spod przymrużonych powiek na bawiącego się małą poduszką pieska.
- Jesteś "mało szkodliwy"? - Zadał pytanie, na które zwierzątko tylko odszczeknęło.
- Chodź tutaj - mruknął chłopak.
Anies podreptał wesoło do Harry'ego i usadowił mu się na kolanach. Tamten zmarszczył brwi.
- Jakby cię tu nazwać, co? - jęknął. - Może Angel?
Piesek zaczął lizać rękę nowego właściciela. Harry roześmiał się na ten widok.
- No już dobrze, dobrze - Uśmiechnął się.
Angel zeskoczył z kolan ciemnowłosego czarodzieja i rozpoczął dokładne "penetrowanie pokoju" poprzez obwąchiwanie wszystkiego, co spotkał na swojej drodze. Harry spoglądał na to przez chwilę z rozbawieniem. Potem jednak ponownie zwrócił się w stronę sów, które, nie wyłączając Świnki, siedziały teraz na posłaniu. Westchnął i przywołał je do siebie gestem ręki. Świnka jako pierwsza usłuchała wezwania, niemal wlatując chłopakowi na głowę. Harry w ostatniej chwili zdołał ją uchwycić. Pogłaskał delikatnie malutką sówkę po piórkach, na co ona z wdzięczności zahukała cicho. Młody Potter ponownie poczuł łzy pod powiekami. Niewielki ptak zbyt mocno kojarzył mu się z jego trzecim rokiem spędzonym w Hogwarcie, kiedy to poznał Syriusza i ...Nie!, skarcił się w duchu. Nie mogę o tym ciągle myśleć! Nie mogę! Łatwiej mu było pomyśleć takie słowa, lecz z wprowadzeniem ich w czyn znacznie trudniej obcować. W gruncie rzeczy, tak naprawdę przez ostatnie miesiące młodzieniec myślał z żalem, smutkiem i rezygnacją na temat swego zmarłego Ojca Chrzestnego... Wszystkie te rany, które się otworzyły po jego śmierci, zdawały się jeszcze zbyt świeże, aby je ponownie zaszyć. Bolewało nie tylko serce, dusza... Momentami zdawałoby się, że wraz z wnętrzem w chłopaku umarła także część zewnętrzna, ta, która potrzebowała kogoś nie tylko w sensie miłości, przywiązania, lecz również jako obietnicy bezpieczeństwa, poczucia silnych ramion, przynależności do żywej, istniejącej części ciała.
A teraz, pod wpływem widoku tego ptaka, wszystkie te uczucia odżyły ze zdwojoną siłą...
Stop! Stop! Stop!, Harry starał się przerwać własny potok myśli. Nie myśl o tym! To już koniec! On NIE ŻYJE!
Z impetem odczepił paczuszkę od nóżki Świnki. Sówka zaskrzeczała urażona gwałtownością i odsunęła się na bezpieczną odległość. Harry widząc to, poczuł wstyd. To stworzenie tak naprawdę nie było niczemu winne, aby miał sprawiać mu ból lub, co gorsza, wywoływać strach.
Aby nie myśleć dłużej na niepożądane tematy, rozerwał kopertę, w której znalazł króciutki list.

Kochany Harry!

Jak się miewasz, kochaneczku? Czy twoja rodzina traktuje Cię należycie? Nie masz pojęcia, jak my tutaj martwimy się o Ciebie! Wiemy, ile musiałeś przejść w ciągu swojego życia, a zwłaszcza przez ten ostatni rok... Harry, proszę Cię o jedno: Nie zadręczaj się. Nie zadręczaj nikogo. Nikt nie mógł nic poradzić, on sam tak wybrał. Jestem pewna, że wolałby zginąć, niż patrzeć na twoją śmierć. W gruncie rzeczy tak naprawdę wszyscy kochaliśmy tego człowieka, mimo że nie zawsze to okazywaliśmy. Harry, kochaneczku, nie zadręczaj się myślami o nim. Ja wiem, co ty czujesz, jak bardzo musi Ci być go brak, ale użalanie się nad sobą nic Ci nie da, a jedynie pogłębi twój żal. Przemyśl to. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
Najlepszych urodzin, Harry. Przesyłam Ci kilka ciasteczek domowego wyrobu i malutki torcik, gdyż Świnka Rona nie uniosłaby więcej. Nie martw się, wszystko poczeka na Ciebie w Norze.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i powtarzam: TO nie jest niczyja wina.

- Molly Weasley



Harry zmarkotniał po przeczytaniu listu od pani Weasley. Zmiął wiadomość w rękach i rzucił ją w stronę niewielkiego kosza na śmieci, stojącego tuż obok biurka. Na nieszczęście nie trafił sobie i papier wylądował metr od celu. Chłopak nie przejął tym nazbyt. Powędrował wzrokiem za Angelem, który zdołał chwycić w ząbki którąś z wyjątkowo wielkich koszul Harry'ego, którą ten odziedziczył po Dudley'u. Chłoapk uśmiechnął się, gdy dostrzegł, w jak zabawny sposób Anies przewraca się próbując rozerwać materiał. W tej chwili stworzonko było małe i jego zgryz jeszcze niewłaściwy, lecz jego właściciel wiedział, że to się z biegiem czasu zmieni do tego stopnia, iż pupilek może się stać wyjątkowo niebezpiecznym, zwłaszcza dla obcych.
- Ty też uważasz, że zadręczam się Syriuszem? - mruknął w stronę Angela.
Piesek nie zareagował; w dalszym ciągu był zajęty zabawą.
Potter westchnął zrezygnowany. Być może pani Weasley miała rację... Być może myślał nieustannie o człowieku, który zginął w zeszłym roku szkolnym... Ale czy nie właśnie o to chodziło? Czy nie chodziło głównie o pozytywne uczucia, którymi się obarczał w stosunku do Blacka? Nie chciał stać się kolejnym nieczułym czarodziejem, jakich pełno było wkoło. Nawet w Zakonie Feniksa rzadko wspominano imię ojca chrzestnego chłopca, przez co ten miał do innych żal. Może wiązało się to z bólem na wspomnienia o Syriuszu... A może już zapomnieli? Rzucili w cień, w niepamięć, zupełnie jakby Syriusz Black vel Łapa nigdy nie istniał? Nie! To szaleństwo! Oni nie są tacy! Może Snape... ale na pewno nie dyrektor, nie McGonagall, nie Weasleyowie... oni nie zapomnieliby nigdy! Widocznie mają sprawy dla Zakonu..., starał sam siebie przekonać.
Aby nie myśleć dłużej na ten smutny i nieprzyjemny temat, zdecydował się sprawdzić kolejną pocztę. Odczepił pożółkłą kopertę od nóżki szarego puchacza. Dostrzegł pieczęć w kształcie litery “H”.
- SUMy – zrozumiał.
Drżącymi z podniecenia i podenerwowania rękoma rozerwał kopertę. Ze środka wysypały się dwie kartki. Gdy otworzył jedną, zrozumiał, iż jest to lista książek na przyszły rok do szkoły. Przełknął nerwowo ślinę i zabrał się za czytanie drugiej wiadomości.


“ Ogólno-magiczny test wiedzy o czarach – Standardowe Umiejętności Magiczne – SUM”


L.p Przedmiot Teoria Praktyka Ocena
1 Transmutacja W W W
2 Zielarstwo P W W
3 OPCM W W+ W
4 ONMS W W W
5 Wróżbiarstwo O O O
6 Eliksiry W W W
7 Zaklęcia i Uroki W W W
8 Historia Magii N N N
9 Astronomia N N N

Drogi panie Potter!

Pragnę poinformować Pana, iż musi Pan wybrać pięć przedmiotów, których pragnie pan uczyć się w dalszym czasie, tj. w następnym roku szkolnym, w zakresie rozszerzonym. Oczekujmy odpowiedzi najpóźniej do 10 sierpnia. Zdał pan 6 SUM na 9 możliwych.

P.S. Na Aurora potrzebne są: Transmutacja, OPCM, Eliksiry, Zaklęcia i uroki. Warto także wziąć w tym kierunku ONMS.

Z poważaniem
Minerva McGonagall
Zastępca Dyrektora


Harry przez dłuższą chwilę nie był w stanie wymówić choćby słowa, będąc pod wrażeniem przeczytanego listu. Dostał 6 W!!!
- Mam W z Eliksirów! - krzyknął otępiale.
Angel podskoczył radośnie, jakby rozumiał furię swego pana.
Harry sięgnął tymczasem po ostatnią wiadomość, przyczepioną do nóżki wyjątkowo dużej, ognistej sowy. Stwierdził, że ptak musi być niezwykle rzadki, gdyż w całym swoim życiu chłopak nigdy jeszcze nie spotkał takiego gatunku. Cóż to mogło więc oznaczać? Czyżby więc osoba, która przysłała mu tę wiadomość, należała do bardziej wpływowych? Potter próbował sobie wyobrazić młodego Dracona Malfoya opiekującego się sową... Pokręcił głową. Nie. Żaden z nich nie wydałby kupy kasy, poświęcenia czy też poddanych tylko po to, aby odnaleźć takie stworzenie.
Zaintrygowany więc, adresat tajemniczego listu delikatnie odwiązał pergamin od nóżki sowy. Zwierzę, korzystając z tego, iż uwolniono je od zbytecznego ciężaru, z hukiem rozpostarło skrzydła i w następnej chwili już wylatywało przez otwarte okno. Młodzieniec nie zareagował na to, zajęty nazbyt dokładnym obejrzeniem kartki z każdej strony. Stwierdziwszy, iż to zwykły list, podrapał się zdumiony po głowie. Nie chcąc dłużej tracić niezbędnego czasu, z rozmachem rozłożył papier i rozpoczął czytanie.

Drogi Harry!

Zapewne w niemałe zdumienie wprawi Cię ten list, zwłaszcza iż mnie nie znasz. Ogromnie długą ilość czasu zbierałam się w sobie, aby przesłać Ci tę wiadomość.


Harry zmarkotniał. Czyżby list od jakiejś stukniętej kobiety albo wielbicielki Chłopca, Który Przeżył? Niechętnie kontynuował.

Z góry przepraszam, jeśli moja sowa – Płomyczek, narozrabiała w Twoim domu. Teraz zapewne siedzisz gdzieś, czytasz ten list i zastanawiasz się, jaka idiotka (wielbicielka) to skonstruowała, prawda? Wiem, że na pewno tak. Muszę Cię jednak rozczarować: Nie jestem Twoją wielbicielką i raczej nigdy nią nie będę.


To po jakie licho do mnie piszesz?!, zirytował się w myślach chłopak.

Irytujesz się: To po co ja do Ciebie piszę, prawda? Cóż, mam nietypowy kłopot, niestety z Tobą związany. Ale to miał być jedynie wstęp, a nieco się zagalopowałam. Zacznijmy więc od początku:

- No, nareszcie! - wykrzyknął.

Nazywam się Ana Lilianne Westside. Mieszkam we Włoszech, w miejscowości o nazwie Anzio. Jestem raczej chudą, rudowłosą dziewczyną o czarnych oczach. Uwielbiam grać w Quidditcha, uczyć się o magicznych stworzeniach i historii czarodziejskiego świata. Poza tym straszna ze mnie gaduła, co możesz wywnioskować z mojego listu.
Moi... rodzice to Helen i Albert Westside.


- Boże, ale ona jest nudna - Harry ziewnął.

Zanudzam Cię? Och, zapewne! Ale cóż, nie o tym mam pisać, a ciągle nie mogę się powstrzymać od zbędnych komentarzy.


- Och... przechodzi do sedna! - uradował się czarodziej.

Gdy miałam roczek, może więcej, zostałam zaadoptowana przez Westside'ów. Są bardzo miłą rodziną, czemu nie jestem w stanie zaprzeczyć. Jednak mimo, iż chodzę do Drumstrangu, brak mi czegoś nieraz i długo nie mogłam zrozumieć, czego tak naprawdę. Wiesz? Zastanawiam się, jak jest w tym Hogwarcie... Jak to jest walczyć z Voldemortem, tam, patrząc mu w oczy, nie tutaj, żyjąc jakby ON nie istniał...


Harry'emu szczęka mało nie opadła ze zdumienia. Ona napisała TO imię! To imię, Tego Lorda, którego wszyscy tak się bali!

Tak, Harry. Napisałam TO imię, które Ty zapewne często wymawiasz i częstokroć przeklinasz. Szczerze mówiąc, wcale Ci się nie dziwię. Sama chętnie posłałabym Voldemorta do Diabła! Ale on już mógł tam być...
Ach! I znów za dużo piszę! Właściwym punktem i celem tego listu jest poinformowanie Ciebie o zaistniałym fakcie: Jako, że nie nazywam się Ana Lilianne Westside uważam, iż powinieneś znać moją prawdziwą tożsamość:

Ana Lilianne Potter

Dziwi Cię to? Siedzisz sobie, nie jesteś w stanie wymówić słowa, ale czytasz dalej, nie? Och, skąd to wiem! Jestem prawdziwą, biologiczną i stuprocentowo sprawdzoną córką Lilianne Evans - Potter i Jamesa Pottera. A nie owijając w bawełnę: Jestem Twoją siostrą bliźniaczką, Harry Jamesie Potterze.


Harry upuścił z wrażenia czytany list.
- Mam siostrę?! - ryknął zdumiony.
Posiadał siostrę! Bliźniaczkę! Taką, która też mogła... nie! Musiała!... przeżyć atak Voldemorta. Drżącą z emocji rękę, wziął kartkę ponownie i czytał.

I co, Harry? Krzyczałeś długo i głośno? Nieee... wątpię, aby długo. To mi jakoś nie pasuje, choć Cię na oczy nie widziałam. Raz czy dwa mignęło mi Twoje zdjęcie w "Czarownicy", czy "Proroku Codziennym". To wszystko. Chyba pokrewieństwo przyciąga. Ale ja znowu plotę od rzeczy, a Ty chcesz pewnie się dowiedzieć okoliczności rozdzielenia - wszystkiego.
Dosyć długo węszyłam, szukałam. Nie wiem czemu, ale moi przybrani rodzice nigdy nie pozwolili mi żyć w świadomości, że są dla mnie tymi biologicznymi. Jestem im za to niewymownie wdzięczna.
Kiedy Ty i ja mieliśmy zaledwie roczek, do naszego domu przybył Voldemort. Pamiętasz tę noc, Harry? Nie, pewnie tak jak ja widzisz we wspomnieniach zielony błysk, krzyki, a poza tym... cisza. Martwa cisza, prawda, braciszku? Byłam tam wtedy, zupełnie jak Ty. Ale to nie mnie wtedy broniła mama. Nie mnie a Ciebie, Harry. Ciebie, jedyną nadzieję świata. Ciebie, Chłopca Który Przeżył. Ale byliśmy mali, by cokolwiek zrozumieć. Voldemort rzucający Avadę na mamę... jej upadek... a potem on mierzący do Ciebie z różdżki. Może bałam się na swój dziecięcy sposób - nie wiem, nie pamiętam. Może nie chciałam, abyś Ty, ostatni z mojej rodziny zginął - nie wiem. Jedyne, co wiem, co pamiętam, to błysk. Mnie siedzącą obok Ciebie i nasze malutkie rączki zaplecione razem. I zaklęcie... zaklęcie odbijające się od Ciebie i ode mnie. Zaklęcie trafiające prosto w Czarnego Pana. Jego ryk. Nasz strach. Potem cisza.
Może to niezbyt wiele, to jedynie kropla w morzu, ale jedyne co pamiętam. A póżniej znalazłam się z Westside'ami. I jedyną pamiątką widoczną po tym wszystkim, była mała blizna w kształcie błyskawicy. Mała blizna, którą Ty masz po prawej stronie, a ja po lewej.
Przez lata zadręczano mnie pytaniami o ten znak. Mówili zawsze: "Hej! Czemu masz bliznę jak mały Potter?" Albo: "Co ty masz wspólnego z Harry'm?". Co miałam im powiedzieć? Zabroniono mi. Rodzice kazali dla świętego spokoju wszystkie te uwagi ignorować, a jedyne, co wiedziałam o Hogwarcie, to fakt, że dyrektorem jest tam Dumbledore. Dumbledore, który mnie tu wysłał i napisał list z wyjaśnieniami: "Zapewne państwo zrozumieją, że ryzykowne byłoby pozostawianie dzieci wspólnie dorastających. Jako, iż nie mają innej rodziny poza Dursleyami, zostanie tam wysłany Harry. Anę zaś daruję wam na przechowanie... Powiedzmy, że jako prezent od losu". Prezent od losu! To stwierdzenie mu się udało znakomicie!
Co czułam będąc w Twoim cieniu? Może żal? Może gorycz? Może smutek? Ale na pewno nie nienawiść. Nie do Ciebie. Wtedy godziłam się już z tym, że jestem nieznaną wszystkim siostrzyczką wielkiego Harry'ego Pottera – Chłopca, Który Przeżył, który ma pokonać Lorda Voldemorta. Nawet nie nastawałabym na Ciebie, być może nigdy byś się nie dowiedział, że istniałam, ale... Dwa tygodnie temu stało się coś... coś strasznego. Byłam na podwórzu, kiedy... do mojego domu wkroczyli Śmierciożercy... Moi... rodzice byli... mugolami. Zapewne wiesz, co się stało jak mnie... nie było. Zostałam sama. Sama w tym pustym domu. Nawet nie wiem, ile siedziałam na ziemi i beczałam... Zjawił się Dumbledore. Powiedział, że już nie ma odwrotu, że Voldemort mnie znalazł, że wie, kim jestem. I dyrektor Hogwartu zaproponował mi szkołę... Twoją szkołę. Zgodziłam się bez wahania. Bo co mam zrobić? Jesteś moją jedyną żyjącą rodziną, Harry. Ale Dumbledore powiedział, że Ty nie możesz się dowiedzieć. Że nie możesz... ale ja Ci to napisałam. Nie chcę się ukrywać. Nie chcę mijać Ciebie i twoich przyjaciół na korytarzach, jak obca osoba... skoro Lord już wie, to nie powinno stanowić większej różnicy.
Na razie mieszkam u swoich sąsiadów w Anzio. Lecz gdy nastanie 23 sierpnia i godzina 12:00, przybędą po mnie jacyś Aurorzy. I wrócę do Anglii. Tym razem na zawsze.
Wiem, że jesteś w szoku. Wiem, że musi ci być ciężko, podobnie jak mnie. Nie przejmuj się. Chcę tylko, żebyś Ty wiedział. Zwykłe cześć, jak znajomi na korytarzu, wystarczy w zupełności... I może kiedyś ktoś więcej się dowie. Może kiedyś staniemy przed wszystkimi jako rodzina. Na razie jedynie malusieńka znajomość.

Twoja siostra

- Ana Lilianne Potter

----------
Słowniczek:
* - Wydarzenie nie zarejestrowanie w książkach Rowling, jak i w jej pisaniu na temat Historii Magii. Krótko mówiąc - wymyślone przeze mnie.
** - określenie na stopień bałaganu w pokoju Pottera.
*** - zwierzę nie zaliczone do serii Rowling. Nie ma go nawet w "Fantastycznych zwierzętach i jak je znaleźć". Znów moja wyobraźnia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 21:42, 28 Gru 2006    Temat postu:

Takie sobie. Na początku było fajne. Ale gdy Harry dowiedzial sie ze ma siostre zaczynalo robic sie nudne i niewiarygodne. Jakoś nie moge sobie wyobrazic tego ze Harry ma siostre. To on jest tym "chlopcem który przezył". Nie pasuje do niego siostra ktora ma taka samą blizne. W końcu J.K.Rowling pisała że ta blizna jest jedyna w swoim rodzaju. Siostra Pottera też musiałaby umieć gadać z wężami i czuć to co Voldemort w danej chwili. Jak dla mnie opowiadanie zasloguje na 3/3+. Jakby nie było tego z Aną Lilianne Potter byłoby 4+/5-.

PS Wiem że krytykuje ale może zmobilizuje cie to do lepszego pisania Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Pią 19:26, 29 Gru 2006    Temat postu:

No i dlatego pisze NIEKANONICZNE na początku. Wink 2-3 lata temu, to ja dzieckiem byłam ==' I dlatego się nad kontynuacją zastanawiam, bo fabułę pamiętam jaka miała być, ale nie uśmiecha mi się dzisiaj.
Dzięki za komentarz Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 22:13, 29 Gru 2006    Temat postu:

Prosze bardzo Smile Ja tylko wyrażam swoje zdanie więc jak tobie sie podoba to kontynuuj pisanie. Rób to co uważasz za słuszne.
Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hermiona153
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krainy gdzie magia,ludzie i zwierzeta sa w charmonii

PostWysłany: Wto 18:54, 09 Sty 2007    Temat postu:

a co znaczy np w ,o i n? to dreczy gdy jakas osoba irytuje mnie lub moich kolegow!
troche szacunku dla innych!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 17:04, 10 Sty 2007    Temat postu:

a to niby do mnie??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hermiona153
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z krainy gdzie magia,ludzie i zwierzeta sa w charmonii

PostWysłany: Śro 17:34, 10 Sty 2007    Temat postu:

nie do charity

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 16:01, 11 Sty 2007    Temat postu:

aha spoko. Nie wiem za co do niej ale spoko Smile Nic zlego nie zrobiła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Nie 0:11, 14 Sty 2007    Temat postu:

Cytat:
a co znaczy np w ,o i n? to dreczy gdy jakas osoba irytuje mnie lub moich kolegow!
troche szacunku dla innych!

Eee? Pardon, bo nie wiem o co chodzi. Możesz precyzyjniej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Administrator
Administrator



Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:27, 14 Sty 2007    Temat postu:

No właśnie ja też sie zastanawiam o co chodzi? Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Majcia
Prefekt Gryffindoru



Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart :D

PostWysłany: Wto 10:17, 21 Sie 2007    Temat postu:

To oceny:
W-Wybitny
P-Powyżej oczekiwań
Z-Zadowalający
N-Nędzny
O-Okropny? {nie jestem pewna}
T-Troll


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda11
Prefekt Ravenclawu



Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Salem

PostWysłany: Pon 18:49, 27 Sie 2007    Temat postu:

No ,nawet fajne.Trochę niemożliwe ogólnie ,potem wyjaśnię ,jak nie rozumiecie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Majcia
Prefekt Gryffindoru



Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart :D

PostWysłany: Czw 18:12, 30 Sie 2007    Temat postu:

Proszę o tłumaczysko for Ruda!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HermionaForever
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy poplątanych nici

PostWysłany: Sob 17:37, 02 Sty 2010    Temat postu: Re: Harry Potter i Wrota Królestwa Cieni

Hmm....Jeśli chodzi o teskt to wstęp jest ujmujący i miły w czytaniu, ale juz dalej to odrywałam wzrok od tekstu. Siostra Pottera? Lily ma rację, to tu nie pasuje. Jednak uważam, że napewno teraz jesteś w stanie napisac lepsze opowiadania, niż wtedy. Nie, oczywiście, że nie mowie, że jest złe, ale w porządku. W sumie, to masz tam kilka błędów, ale małych i sprawnie ukrytych. Nie będę tu ich przytaczać, bo nie robie za krytyka Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Sob 21:54, 02 Sty 2010    Temat postu:

Wiesz, zasadniczo to opowiadanie pisane było jakieś dwa-dwa i pół roku przed wstawieniem go tutaj. Wynika z tego, że ma już przynajmniej pięć lat. Szczerze powiedziawszy, podziwiam samą siebie, że pięć lat temu potrafiłam sklecić cokolwiek na tak DUŻYM poziomie intelektualnym, bo wtedy dopiero zaczynałam tak "poważnie" pisać. Neutral

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HARRY POTTER Strona Główna -> Myśloodsiewnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island