Forum HARRY  POTTER Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Fragmenty książki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HARRY POTTER Strona Główna -> Myśloodsiewnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Laguna
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze świata syren...

PostWysłany: Nie 19:51, 15 Sty 2006    Temat postu: Fragmenty książki

Oto następny fragment z mojej książki:


-Nie ma szans. Umieram.
Jęknęła.
-Strasznie krwawię.
Zerwałam trochę ziółek z łąki i podałam je przez cienką szczelinę Kamie, która i tak ledwo zatamowała krwawiącą ranę. Paulina szybko wyciągnęła z plecaka coś ciężkiego i położyła na kamieniach. Pociągnęła za sznurek i... BOOM! Dookoła zapłonął ogień a dwa kamienie rozwaliły się na miliony wielkich kamyków, które poraniły całe moje ciało. Kamila wyszła i podała nam jakiś mały przedmiot.
-To nasze talizmany przyjaźni. Ja mam żółty. Pauka niebieski a ty... Auu... Zielony...
Zamknęła na chwilę oczy i upadła, po czym chwiejnie stanęła na nogi.
- I co się z nami stanie?
-Na pewno się nie poddamy! Musimy pokonać tego drania, co nas chce zabić. Pamiętacie, co słyszałyśmy na lekcji zaufania i walki- nigdy się nie poddawaj i walcz do ostatniej kropli krwi.
-Ale darujmy sobie tą gadkę, bo zaraz przyjdzie tu ten potwór. Szybko! Wracamy do agencji!
Nagle coś zaszeleściło i z krzaków wyszedł ON. Wściekł się i oblał nas paroma kroplami krwi. Strzeliłam z musztardowego naboju by go trochę „ostudzić” a on naprawdę się wkurzył i zaczął nas gonić. Uciekałyśmy ile sił w nogach, ale jego kropla krwi dotknęła i Kamę i Paukę. Zostałam tylko ja. W tej jednej ważnej sekundzie musiałam sobie wszystkie chwyty i wszystkie lekcje. Wszystkie rodzaje nabojów i słowa nauczycieli. To nie był sprawdzian. To było OSTATECZNE STARCIE. He, He... Aż mi się śmiać chcę jak wyobrażam sobie tytuł nagłówka agenckiej gazety: STRASZLIWY, MROŻĄCY KREW W ŻYŁACH POTWÓR KONTRA.... Roksana Karper. Ja taka mała dziewczyna kontra ogromny, straszny potwór.

Lekkomyślnie rzuciłam w niego kamieniem a on odrzucił we mnie głazem. Zobaczyłam Kamę oczami obserwowała każdy mój ruch. Sama chętnie by mi pomogła, ale niestety leżała nieruchoma, bo ten potwór ją unieruchomił swą magiczną krwią... Nie wiem, jak ale jego krew ma unieruchamiające działanie na żywe istoty. Pauka wskazała oczami na coś, co leżało za mną. Obróciłam się. To były trzy talizmany przyjaźni. Popatrzyłam bez lęku na potwora, co go trochę zszokowało, bo wydał z siebie krótkie „Yych?” i gapił się na mnie. Położyłam żółty talizman na ręce Kamili niebieski na ręce, Pauliny i ścisnęłam w dłoni swój.


I co się mogło stać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hermiona
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hogwartu :)

PostWysłany: Pon 19:22, 21 Maj 2007    Temat postu:

czy ja też mogę przytaczać cytaty?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda11
Prefekt Ravenclawu



Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Salem

PostWysłany: Pon 19:53, 21 Maj 2007    Temat postu:

pewnie!Każdy może! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hermiona
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hogwartu :)

PostWysłany: Śro 15:12, 30 Maj 2007    Temat postu:

"W najbliższą środę pani Weasley obudziła ich wcześnie. Po zjedzeniu po pół tuzina kanapek z bekonem włożyli płaszcze, a pani Weasley zdjęła z gzymsu kominka stary wazon i zajrzała do środka.
- Wiele już nie zostało, Arturze- westchnęła.- Będziemy musieli dzisiaj trochę dokupić... No, ale goście mają pierwszeństwo! W twoje ręce, Harry!
I wręczyła mu wazon.
Harry rozejrzał się: wszyscy na niego patrzyli.
-Aaa...co mam robić?- wyjąkał.
- On nigdy nie podróżował za pomocą proszku Fiuu- powiedział nagle Ron.- Wybacz mi, Harry, zapomniałem.
-Nigdy?- zdumiał się pan Weasley. - No to w jaki sposób dostałeś się na ulicę Pokątną, żeby kupić przybory szkolne?
- Dojechałem tam metrem...
- Naprawdę?- zdziwił się jeszcze bardziej pan Weasley. - A więc są jakieś windy? Ale powiedz mi, jak...
- Nie teraz Arturze- przerwała mu pani Weasley.
- Harry, proszek Fiuu jest o wiele szybszy, ale jeśli nigdy w ten sposób nie podróżowałeś, to... no... naprawdę nie wiem, czy...
- Da sobię radę, mamo - odezwał się Fred. - Harry, patrz, jak my to robimy.
Wziął z wazonu szczyptę błyszczącego proszku, podszedł do kominka i rzucił go w płomienie.
Ogień zahuczał, płomienie zrobiły się szmaragdowozielone i urosły ponad Freda, który wkroczył w nie, wołając: "ulica Pokątna!" - i zniknął.
- Musisz to wypowiedzieć wyraźnie - pouczyła Harry'ego pani Weasley, kiedy George wsadził rękę do wazonu. - I musisz uważać, żeby wyjść właściwym rusztem...
- Właściwym czym? - zapytał nerwowo Harry, a ogień ponownie zahuczał i George również zniknął.
- Widzisz, do wyboru jest bardzo dużo czarodziejskich kominków, ale jeśli wypowiesz adres wyraźnie...
- Nic mu nie będzie, Molly, przestań go straszyć - powiedział pan Weasley, sięgając po proszek.
- Ależ kochanie, a jak się zgubi, to co powiemy jego ciotce i wujowi?
- To ich na pewno nie zmartwi - wyjaśnił Harry. - Jeśli pomylę kominy, Dudley uzna to za wspaniały dowcip, proszę się nie przejmować.
- No dobrze.. więc idziesz po Arturze - powiedziała pani Weasley. - Tylko pamiętaj, kiedy będziesz w płomieniach, powiedz wyraźnie, dokąd chcesz się udać...
- I trzymaj łokcie przy sobie - poradził mu Ron.
- I zamknij oczy - dodała pani Weasley.- Ta sadza...
- I uważaj - powiedział Ron - bo możesz wpaść ze złego komina... [...]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hermiona
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 01 Maj 2007
Posty: 658
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hogwartu :)

PostWysłany: Śro 15:13, 30 Maj 2007    Temat postu:

potem dodam ciąg dalszy...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Wto 10:56, 19 Cze 2007    Temat postu:

A nie można tak w osobnym temacie, hmm? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda11
Prefekt Ravenclawu



Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Salem

PostWysłany: Śro 18:43, 20 Cze 2007    Temat postu:

oj Charity, nie czepiaj się jej, chciała dobrze...

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Śro 21:34, 20 Cze 2007    Temat postu:

Ja rozumiem. Tylko, czy to nie stworzy kompletnego chaosu? Niech się trafi więcej takich osób z fragmentami, dodadzą je, a potem, aby ktoś chciał skomentować, będzie pisał: "Do tei-tej [odpowiednie wpisać], odnośnie części tej-tej [odpowiednie wpisać]". To nieco... wkurzające? Przynajmniej dla mnie, ale cóż. Zastosuję się do większości. A jutro edytuję posta albo napiszę nowego o pobawię się w "oceniacz" tych tworów. xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Majcia
Prefekt Gryffindoru



Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 979
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart :D

PostWysłany: Wto 9:49, 21 Sie 2007    Temat postu:

Chaos panuje na wielu tematach i postach.... cóż zrobić?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ruda11
Prefekt Ravenclawu



Dołączył: 24 Lut 2006
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Salem

PostWysłany: Pon 15:10, 09 Cze 2008    Temat postu:

No właśnie, a szczególnie przy nas nie można nad tym zapanować

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ruda11 dnia Pon 15:10, 09 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HermionaForever
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy poplątanych nici

PostWysłany: Śro 18:23, 09 Gru 2009    Temat postu:

Dodam fragment ze swojej ( tak jakby książki ) prosze oceniać

Spojrzała przed siebie. Widziała wysokie szczyty gór i niskie chmury. Stała na jednym z wyższych szczytów, koło drogowskazu:
Witherbroken mountain, 6 397,64 feet, 2 hours

Przeczytała z wyraźnym zdumieniem.Pierwszy raz wyszła w takie miejsce, pomijając las,Lazurowe Wybrzeże itd. Odwróciła się, ale nie spostrzegła drzwi. W Jenny zaczęło rosnąć ziarenko paniki. Starała się przypomnieć, czy babcia napisała jej notkę w testamencie o górach. Dziewczyna dosyć długo się zastanawiała. Przypomniała sobie, gdy wtem zobaczyła turystkę. Korzystając ze spotkania, pomyślała, że ta kobieta, może coś widziała.

- Dzień dobry. Przepraszam, że pytam…to trochę głupie pytanie…widziała pani może po drodze jakieś drzwi? Konkretnie srebro-złote z miedzianą klamką. – powiedziała Jenny, siląc się na spokój

Kobieta nagle stanęła jak wryta i spojrzała na Jenny. Dziewczyna miała na sobie buty z obcasem, czerwony top,mini spódniczkę i bardzo małą torbę. Był to strój tak dziwaczny jak na położenie, że nawet bez jej wypowiedzi kobieta by się długo nad tym zastanawiała. Jednak po tym uprzejmym powitaniu musiała coś powiedzieć.

- Dzień dobry. Przepraszam, ale nie wiem o co pani chodzi, żadnych drzwi nie widziałam nigdy w górach, a wspinam się zawodowo od dwóch lat. Pani wybaczy, ale zbiera się na deszcz i muszę szybko dojść do schroniska – powiedziała nie kryjąc ironii

Jenny uśmiech spełzł z twarzy. A jednak nie było żadnych drzwi.
- Nie ma problemu, dowidzenia. – powiedziała Jenny
starając się ukryć rozpacz. Owszem, ciocia Greta wspomniała o „górach”, ale nie ujęła sposobu wydostania się z ich. Dziewczyna obejrzała się dookoła jeszcze raz. Zamknęła oczy i powoli zaczęła liczyć do dziesięciu. Doszła do dziewięciu, gdy raptem usłyszała grzmot. Otworzyła oczy, ale góry nadal widziała.
Zawiedziona i zrozpaczona do granic możliwości, jeszcze raz dokładniej przeczytała tabliczkę,
ponieważ burza w górach to nie błahostka. Na tabliczce widniał napis:

Witherbroken mountain 6 397,64 feet, 2 hours
A poniżej:
Mountain chalet 4 757,22 feet, 40 minutes

Jenny ruszyła w drogę. Było jej strasznie zimno, ale nie miała wyboru. Ruszyła szlakiem prowadzącym lekko w dół, na mniejszą górę, jednak na niej nie widziała schroniska, bądź było takie małe. Schodząc w dół , czuła silny ból w stopach. Spojrzała na nie i zobaczyła duży pulsujący pęcherz. Zatrzymała się, chciało jej się płakać, ale się powstrzymała i sięgnęła do torebki. Wyjęła dużą paczkę chipsów paprykowych i zaczęła się zajadać, masując stopę. Coraz bardziej grzmiało i Jenny przestraszyła się nie na żarty. Wstała i niemal pobiegła w dół, przewracając się po kamieniach. Zaczęły się pojawiać kosodrzewiny i małe kwiatki. Góra do której zmierzała, coraz bardziej się przybliżała, ale schroniska dalej jak nie było, tak nie było. Spełniły się gorzkie marzenia Jenny – zaczęło padać. Małe kropelki lekko dotykały jej włosy, które po czasie wyglądały jak zmoczona tkanina z wełny. Jej ubrania, ze sztucznego materiału szybko przemokły do suchej nitki i Jenny ratowała się cienkim polarkiem . Zaczęła żałować, że w ogóle się chciała wybrać na Lazurowe Wybrzeże, ale nie mogła nic już z tym zrobić. Kilkuosobowe grupy turystów przechodząc koło niej, gapiły się na nią, jak na wariatkę, ale ona się właśnie tak czuła.
Mimo iż mieszkała w domu, samotnie, prawie nigdy nie widząc ludzi, nie dziwiło jej ich towarzystwo, wręcz przeciwnie, lubiła rozmawiać. Często rozmawiała z ciocią Gretą, gdy ta leżała w szpitalu.
- Dlaczego nie wzięłam tej notki od cioci! Jaka jestem głupia, podejrzewałam, że może coś nie wyjść, albo choćby ten las… - pomyślała Jenny i postanowiła myśleć pozytywnie.
- No w końcu nie jestem w tym zakichanym lesie, mam masę przygód i zapewne drzwi gdzieś muszą być – zastanawiała się dziewczyna robiąc dłuższe i sprężyste kroki. Wyjęła różową gumkę i spięła delikatnie mokre włosy, żeby jej do oczu nie wchodziły. Idąc i rozmyślając, nie spostrzegła, że pojawił się mały punkcik
Na tle gór. Chwilę potem biegła po kamykach jak oszalała, bo deszcz coraz mocnej bębnił o skały. Turystów już nie było widać, tylko tam w dole parę osób szło szybkim, marszowym truchtem w stronę schroniska.
Zaczęła dostrzegać w dali drzewa, zapewne sosny, piętrzące się w górę stoków, jak turyści. Czarne chmury przesuwały się po niebie na południe, co oznaczało, że jeszcze przez kilka godzin będzie niż pogodowy. Dziewczyna była zaledwie kilkaset metrów od schroniska. Już widziała ten duży, dwu – piętrowy budynek, wykonany na zewnątrz z drewna, zapewne z okolicznych lasów sosnowych. Okienka były małe, z białymi ramami. Drzwi pomalowane były zapewne na czarno, a dach pokrywało tez drewno. Ścieżka do schroniska była pokryta drobnym żwirem, co Jenny przyjęła z lekkim zdziwieniem.
- Skąd u licha, wzięli żwir tak wysoko? – myślała, monotonnie wyjmując kamyczki z butów.
Schronisko było tuż ,tuż.. Jenny już widziała ludzi siedzących pod altaną, przy wejściu. Liczyła na to, że znajdzie tam porządny posiłek, bo po marnej paczce chipsów, burczało jej w brzuchu i chciało jej się pić.
W końcu dotarła do schroniska, a chmury zaczęły się oddalać i deszcz mniej siekał po twarzy. Ludzie nie zwracali na nią uwagi, bo wszyscy byli przemoczeni.
Otworzyła drzwi, a te zaskrzypiały lekko, zapewne już zmęczone tym ciągłym otwieraniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HermionaForever dnia Śro 18:24, 09 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agcia
Mistrz Gry



Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart xd

PostWysłany: Sob 14:42, 12 Gru 2009    Temat postu:

Mnie sie podobało Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charity
Ślizgon
Ślizgon



Dołączył: 24 Kwi 2006
Posty: 442
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wnętrze ludzkiej wyobraźni.

PostWysłany: Pią 22:22, 18 Gru 2009    Temat postu:

Się zbieram i się nigdy jakoś zebrać nie mogę. Eh, leń ze mnie. ](*,)

Cytat:
Spojrzała przed siebie. Widziała wysokie szczyty gór i niskie chmury. Stała na jednym z wyższych szczytów, koło drogowskazu:
Witherbroken mountain, 6 397,64 feet, 2 hours

Ok, kolejno-odlicz:
1. Niskie chmury w zestawieniu z wysokimi górami przywodzą mi na myśl zerwanego sklepienia niebieskiego i zamiast chodzenia potrawie, to po obłokach. Góry nie mogą być wyższe od chmur, a jeśli mowa tu o tych, które to spotykamy na najwyższych wzniesieniach, przy samym wierzchołku, to użyłaś złego określenia. Dobrze byłoby użyć określenia w stylu "niżej wiszące", ewentualnie ""niższa warstwa."
2. Intryguje mnie to "2 hours." Dwie godziny do czego? Wejścia na szczyt? Do kolejnego szczytu? W jakich kategoriach kroków/środków transportu liczysz, jeśli każdej istocie coś (cokolwiek to jest, bo nadal nie wiem CO) zajmie dwie godziny? Widziałaś kiedykolwiek drogowskaz tego typu?

Cytat:
Przeczytała z wyraźnym zdumieniem.Pierwszy raz wyszła w takie miejsce, pomijając las,Lazurowe Wybrzeże itd. Odwróciła się, ale nie spostrzegła drzwi. W Jenny zaczęło rosnąć ziarenko paniki. Starała się przypomnieć, czy babcia napisała jej notkę w testamencie o górach. Dziewczyna dosyć długo się zastanawiała. Przypomniała sobie, gdy wtem zobaczyła turystkę. Korzystając ze spotkania, pomyślała, że ta kobieta, może coś widziała.

1. Drzwi? Trudno ich szukać na szczycie góry, prawda? Mam nadzieję, że we wcześniejszych częściach owej "książki" wyjaśniłaś powód, dla którego dziewczyna w ogóle miałaby szukać jakichkolwiek drzwi (gdziekolwiek by one nie prowadziły) i to w takim miejscu.
2. Zostaw ziarenko w spokoju, ono niewinne.
W Jenny zaczęła narastać panika.
3. Pomijając fakt, że notek/załączników nie pisze się w testamentach, zastanawiam się jakiż to fascynujący testament miała ta dziewczyna w swych rękach, skoro sporządziła go jej babcia, a zwał się "testament o górach." Opisano w nim szczegółowo każdy szczyt na świecie? Góry musiały być babci bardzo wdzięczne, że je tak uczłowieczyła.

Cytat:
dowidzenia

To jest przykład błędu ortograficznego, bowiem piszemy "do widzenia."

Cytat:
Greta wspomniała o „górach”, ale nie ujęła sposobu wydostania się z ich

Nie "ich", lecz "nich."

Cytat:
ale góry nadal widziała.

Skoro je widziała, to czemu tak rozpaczała?

Cytat:
Witherbroken mountain 6 397,64 feet, 2 hours
A poniżej:
Mountain chalet 4 757,22 feet, 40 minutes

1. Niepotrzebnie powtarzasz napis na tabliczce, skoro nie zmienił się on od momentu, gdy na niego patrzyła. Nie ładniej brzmiałoby wyrażenie w stylu: "Nie polyliła się. Na tabliczce widniał dokładnie taki sam napis, jak kilka chwil wcześniej"?
2. Po raz kolejny pytam: W czym liczysz odległości? Jakie kroki/środki transportu masz na myśli? Logicznie rzecz biorąc, aby do jakiejkolwiek góry była godzina, musiałabyś mieć do przebycia połowę drogi z dwóch godzin, czyli 3 198,82. Czterdześci minut to mniej niż godzina, jednak więcej, niż jej połowa, czyli w pół godziny pokonujemy trasę 1 599,41. Nie licząc dłużej, wyjdzie nam, że w czterdześci minut pokonamy przynajmniej 2 000. Jak więc Jenny czy ktokolwiek inny miałby trasę przynajmniej dwa razy dłuższą pokonać w czasie krótszym niż godzina? Jakie długości i jakiego rodzaju niebezpieczeństwa w drodze masz na myśli, skoro tak wielka jest różnica w podróży?

Cytat:
Zatrzymała się, chciało jej się płakać, ale się powstrzymała i sięgnęła do torebki. Wyjęła dużą paczkę chipsów paprykowych i zaczęła się zajadać, masując stopę.

W górach? Nie zamarzła?

Cytat:
Góra do której zmierzała, coraz bardziej się przybliżała, ale schroniska dalej jak nie było, tak nie było

1. Zawsze wydawało mi się, że góry dlatego noszą swą nazwę, iż są wysokie i prowadzą raczej stromą ścieżką... cóż, w górę. Ale nie w dół.
2. Skoro tak blisko było do jakiejkolwiek góry, której to szukała Jenny, czemu, u licha, chciała drzwi? I czemu najpierw wdrapała się na jeden szczyt, by potem zbiec zboczem pod drugi?

Cytat:
Spełniły się gorzkie marzenia Jenny – zaczęło padać. Małe kropelki lekko dotykały jej włosy, które po czasie wyglądały jak zmoczona tkanina z wełny. Jej ubrania, ze sztucznego materiału szybko przemokły do suchej nitki i Jenny ratowała się cienkim polarkiem . Zaczęła żałować, że w ogóle się chciała wybrać na Lazurowe Wybrzeże, ale nie mogła nic już z tym zrobić. Kilkuosobowe grupy turystów przechodząc koło niej, gapiły się na nią, jak na wariatkę, ale ona się właśnie tak czuła.

1. Marzenia nie mogą być gorzkie, ponieważ właśnie marzeniami są. Oznaczają coś, czego pragniemy - realnego bądź nie - i choc bywają ulotne, to są piękne, ich spełnienie jest celem samym w sobie. Coś gorzkiego kojarzy się człowiekowi z tym, czego unikamy, nie pragniemy, nieprawdaż?
2. To nie błąd, ale czy nie lepiej zamiast "małe kropelki" użyć wyrażenia "drobne krople deszczu"?
3. Zmoczona tkanina z wełny? Kojarzę z tym jedynie fakt, że śmierdziały i były ciężkie.

Cytat:
Mimo iż mieszkała w domu, samotnie, prawie nigdy nie widząc ludzi, nie dziwiło jej ich towarzystwo, wręcz przeciwnie, lubiła rozmawiać. Często rozmawiała z ciocią Gretą, gdy ta leżała w szpitalu.
- Dlaczego nie wzięłam tej notki od cioci! Jaka jestem głupia, podejrzewałam, że może coś nie wyjść, albo choćby ten las… - pomyślała Jenny i postanowiła myśleć pozytywnie.
- No w końcu nie jestem w tym zakichanym lesie, mam masę przygód i zapewne drzwi gdzieś muszą być – zastanawiała się dziewczyna robiąc dłuższe i sprężyste kroki. Wyjęła różową gumkę i spięła delikatnie
mokre włosy, żeby jej do oczu nie wchodziły. Idąc i rozmyślając, nie spostrzegła, że pojawił się mały punkcik
Na tle gór. Chwilę potem biegła po kamykach jak oszalała, bo deszcz coraz mocnej bębnił o skały. Turystów już nie było widać, tylko tam w dole parę osób szło szybkim, marszowym truchtem w stronę schroniska.

1. Towarzystwo ludzi ne mogło jej dziwić, co najwyżej mogło jej nie przeszkadzać.
2. Między wykrzyknikiem a "cioci" wstaw znak zapytania, bo wszak ona nie stwierdziła faktu, ale sama siebie pytała.
3. Skoro pomyslała, to nie głośno. A jeśli tak, to napisz o tym. W normalnych tekstach myśli zapisujemy za pomocą pochylenia bądź cudzysłowia. Od razu zaczęła myśleć pozytywnie? Tak po prostu, bez przerwy, chwili zastanowienia? W kilka setnych sekundy postanowiła zostać optymistką?
4. Do oczu wchodzić mogą tylko włosy w potocznym tego znaczeniu. My zaś mamy na myśli "książkę", prawda? Włosy więc mogą na oczy opadać, spadać.
5. Punkcik na tle gór? Trudno coś dostrzec, zważywszy na fakt, że aby to uczynć, trzeba mieć wzrok supermana, czego większość ludzi zapewne nie posiada.
6. Krok marszowy to krok sztywny. Po jakie licho ktoś w deszczu ćwiczy sobie musztrę wojskową? Poza tym trucht to rodzaj lekkiego biegu, a nie marszu, wbrew pozorom. Zdecyduj się.

Cytat:
- Skąd u licha, wzięli żwir tak wysoko? – myślała, monotonnie wyjmując kamyczki z butów.
Schronisko było tuż ,tuż.. Jenny już widziała ludzi siedzących pod altaną, przy wejściu. Liczyła na to, że znajdzie tam porządny posiłek, bo po marnej paczce chipsów, burczało jej w brzuchu i chciało jej się pić.
W końcu dotarła do schroniska, a chmury zaczęły się oddalać i deszcz mniej siekał po twarzy. Ludzie nie zwracali na nią uwagi, bo wszyscy byli przemoczeni. Otworzyła drzwi, a te zaskrzypiały lekko, zapewne już zmęczone tym ciągłym otwieraniem.

1. Żwir? Eee, może przywieźli?
2. Monotonnie wyjmować kamyki w czasie deszczu? Monotonia to coś rutynowego, od niechcenia. Jeśli zaś myślała monotonnie (znowu na głos?), to robiła to w czasie ulewy? Naprawdę nie miała nic lepszego?
3. Naturalną koleją rzeczy dla głównej bohaterki, największa ulewa była w chwili, gdy ona zmierzała do schroniska oddalonego o kilkaset metrów. W czasie drogi miała okazję na przystanięcie, zjedzenie paczki chipsów, zdejmowanie butów, wytrzepywanie kamyczków... Nie wiem jak ty, ale ja potraktowałabym taki eszcz jak zły omen.

To było to, co nazywam powierzchniową i bardzo ogólną analizą. Nie wyszczególniłam wszystkich błędów rzeczowych, tylko te rażące. Pominęłam także znaki interpunkcyjne, bo i to nie pomoże w poprawie tekstu.

Trudno ocenić cokolwiek, nie mając przedstawionego choćby zarysu postaci. Cały fragment (właśnie - tylko jeden, w dodatku dość krótki!) opiera się na akcji Jenny. Podziwiam natomiast twoje zdolności pisarskie, bowiem nie sądziłam, że możliwe jest napisanie choćby części opowiadania, nie uwzględniając w tym odczuć bohatera i nie ukazując w rzeczywistości choćby minimalnej części jego charakteru poprzez rozgrywające się wydarzenia. Tobie ta sztuka udała się znakomicie, bo na chwilę obecną nie potrafię powiedzieć o Jenny absolutnie nic z wyjatkiem tego, że po wyglądzie i lekkomyslnym zachowaniu przypomina mi ona raczej stereotyp głupiutkiej blondynki.

Moje rady? Daj spokój górom, bo to nie one są tu głównym bohaterem. Będą ważne, gdy nauczysz się podstaw. Na chwilę obecną natomiast skup się przede wszystkim na postaci Jenny - opisuj świat takim, jakim ona go widzi, a nie jakim on rzeczywiście jest. Pomoże to w ocenie charakteru dziewczyny. Nie wahaj się też wspominać o tym, co bohaterka myśli na temat danego zjawiska, wydarzenia, osoby, bo również rozbudujesz przez to ową postać. Na początek spróbuj zacząć od "rozebrania" tej jednej postaci na "części pierwsze." Smile `

Póki co, poczekam na ciąg dalszy i ewentualne poprawki. Żegnając się, mówię zaś znane: "Jak pisarz pisarzowi - weny życzę." Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agcia
Mistrz Gry



Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogwart xd

PostWysłany: Sob 16:27, 19 Gru 2009    Temat postu:

Eee... Dużo tutaj błędów znalazłaś. Ja jak czytam to nie zwracam uwagi na błędy Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HermionaForever
Gryfon
Gryfon



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy poplątanych nici

PostWysłany: Sob 17:12, 19 Gru 2009    Temat postu:

Oo Charity ale krytyka, nawet się tego nie spodziewałam. No jak wcześniej napisałąm to "fragment opowiadania" i wzięłam to od środka a nie od początku. Po drugie nie jestem dobra w pisaniu, ale kazdy od czegos zaczyna.
Po trzecie zaraz dam kolejny fragment a owe "drzwi znajdowały się wczesniej i nic na to juz nie poradzę Wink"

Otworzyła drzwi, a te zaskrzypiały lekko, zapewne już zmęczone od ciągłego otwierania. W środku panował harmider i hałas. Mnóstwo młodzieży, wycieczek, grupek itp. siedziało na ławkach przy ścianie, wyjmując wcześniej przygotowane kanapki.
Jenny podszedła do pani, która najwyraźniej sprzedawała jedzenie

- Dzień dobry, są tu może jakieś wolne pokoje? - zapytała zdejmując przemoczony polar i chowając go do torebki.

- Hm… chwileczkę – powiedziała sprzedawczyni, schylając się do szafeczki, gdzie leżały klucze z numerami. Po chwili wstała, trzymając mocno wybrudzoną tabliczkę z numerem 5 i kluczem doczepionym do niej.

- Mamy jeden wolny pokój. Jedna noc kosztuje 15 złotych dla jednej osoby. Oczywiście możemy przyjąć kartę… a wygląda pani na dwadzieścia lat, więc sądzę, że kartę pani ma – powiedziała widząc przerażona twarz Jenny

- Ekhm…to znaczy mam, ale zostawiłam w domu, zapłacę banknotami – powiedziała Jenny, wyjmując puszkę z pieniędzmi na czarną godzinę, którą brała na wypadek, gdyby wpadła do Italii. Recepcjonistka spojrzała na nią dziwnie, bo po raz pierwszy w życiu ujrzała, żeby ktoś wyjmował taką puszkę, szczególnie w takim wieku. No, może znajdowały się dzieci…
Dziewczyna podała kobiecie odliczone 15 złotych i wzięła tabliczkę z kluczem. Nagle zaburczało jej w brzuchu, więc odwróciła się do recepcjonistki i rzekła:

- A sprzedaje pani jakieś zestawy obiadowe? – zapytała i spojrzała na znajdujące się za nią drzwi, zapewne do kuchni

Kobieta napotkała jej wzrok i od razu odpowiedziała:

- Ależ oczywiście, proszę oto karta. – powiedziała, wręczając Jenny kartę. Jenny szybko przeczytała i wybrała rosół z kury, oraz dwie bułeczki sezamowe.
Usiadła na ławkę obok i czekała na posiłek. Cieszyła się, że jakoś się jej układa, lecz miała pewne wątpliwości co do drzwi. Były jako takie magiczne, ale myślała, że po prostu się wyładowały i przeniosły ją w złe miejsce.
Musi być coś nie tak z nimi…nigdy przecież tak nie było…
- Rosół z kury! Rosół z kury! – wołała recepcjonistka, więc dziewczyna wstała, zapłaciła i wzięła miskę i bułeczki. Obejrzała się i ujrzała dębowe schody, prowadzące zapewne do pokoi. Szła po nich ostrożnie, bo bała się, że wyleje zupę. Dzieci biegały koło niej i zachwiała się lekko, pozostawiając tłusta plamę na schodach.

- Dzieci, uważajcie, przez was ta pani wylała sobie zupę! – zawołała zaaferowana matka dwojga urwisów, ów dzieci przez które Jenny wylała potrawę. Kobieta spojrzała się na dziewczynę i zaraz podeszła ze skruszona miną.

- Bardzo panią przepraszam, to znaczy te moje dzieci… to straszne urwisy, wie pani… - tłumaczyła się gorliwie, poprawiając długie kręcone włosy.

- Nie ma sprawy! – powiedziała, udając uprzejme zaskoczenie. Od razu zrobiło jej się ciepło na sercu, że istnieją jeszcze tacy poczciwi ludzie. Otworzyła drzwi i weszła do holu dzielącego poszczególne pokoje. W gruncie rzeczy było tylko 10 pokoi, ale wystarczająco jak na schronisko. Odszukała swój pokój i otworzyła wielkie dębowe drzwi
Pokój był mały. Ściany były udrapowane w niebieska tapetę, a okno było tylko jedno, ale duże. Ucieszyła się, bo miała własna łazienkę.
- To nawet dużo, jak na 15 złotych – pomyślała, siadając na jednym z foteli i kładąc torbę na podłodze. Jedząc posiłek, nagle zauważyła liścik leżący na szafce nocnej, więc wstała i sięgnęła po niego.


„ Książka wyobraźni „

Do książki potrzeba klucza
zrozumienia,
klucza nie mam
proszę, przynieś mi go
wyobraźnia czeka
za złotą bramą
szuka klucza
szuka

Przeczytała ten piękny wiersz i usiadła znowu na fotelu, zamyślona. Może ktoś celowo zostawił ten wierszyk, aby się popisać twórczością? Patrzała przez okno na zarysy gór i zachodzące słońce
- Dziwny jest ten świat, naprawdę – powiedziała na głos i spojrzała na zegarek. Było w pół do szóstej i nagle zrobiło się jej senno. Blade słońce lekko oświetliło jej oczy, przymykające się za każdym razem coraz bardziej i bardziej…
Szła przez pustynię, która najwyraźniej nie miała końca i początku. Słońca nie było na niebie, ba nieba tez nie było. Unosiła się na piasku, tak wysoko, że mogłaby dotknąć sufitu, tego dziwnego świata.Sen nie pozwalał jej się poruszać więc patrzyła jak pustynia przesuwa się pod nią i przesuwa się w nieskończoność. Nagle nadeszło morze i zaczęła spadać po woli, coraz bardziej wnikając w morze, coraz bardziej, aż w końcu…
Obudziła się i automatycznie spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Było dwie minuty po piątej, a słońce leniwie snuło się po czubkach gór, jak motyl w piękny dzień. Niebo było bezchmurne, toteż zapowiadało się na piękny dzień. Leniwie zmusiłam swoje plecy do wyprostowania, gdy nagle przypomniałam sobie mój sen…
- Sen był taki majestatyczny, taki piękny, ale dobrze, że nie dzieją się takie rzeczy w naszym świecie. – powiedziała Jenny, choć nie wiedziała jak bardzo się wówczas myliła. Pozna prawdę dopiero pod koniec.

Stanąwszy z łóżka sięgnęła po wysuszone, przez co sztywne ubrania i wciągnęła na siebie. Z torebki wyjęła puszkę, a z ów przedmiotu wyjęła pieniądze na śniadanie. Nie zamierzała od razu wyruszać z schroniska, musiała się jeszcze rozejrzeć po otoczeniu i zobaczyć w jakim jest stanie. Weszła do łazienki, ozdobionej kafelkami w chińskie wzorki, zarówno na podłodze jak na ścianach. Spojrzała w lustro i ujrzała dziewczynę, o brązowych, kręconych włosach i zielonych, żabich oczach oraz orlim nosie.
- O w ryjek jeża, nie mam szczoteczki! – powiedziała przerażona Jenny. Pomyślała, że może kupi u recepcjonistki, więc wyszła z łazienki, a potem z pokoju numer 5. Idąc holem, słyszała poranne odgłosy, dobiegające z innych pokoi. No, bo przecież w górach trzeba wstawać wcześnie, żeby jakoś wrócić do domu o odpowiedniej porze. Zeszła po schodach, już nie słysząc takiego harmideru jak wczoraj, jednak wiele rodzin już siedziało przy stołach i zajadało śniadanie. Jenny podeszła do recepcjonistki i zapominając o szczoteczce powiedziała:

- Witam ponownie. Mogłabym przejrzeć kartę? – rzekła dziewczyna

- Ależ oczywiście, ale mam jedno pytanie. Zostaje pani tu jeszcze na jedną noc, bo inaczej musi pani się wynieść z pokoju i oddać mi klucz. – powiedziała, uśmiechając się lekko

- No raczej to gdzieś tak później panią powiadomię, muszę się jeszcze rozejrzeć po okolicy i kupić jakąś mapę – rzekła Jenny, głęboko zastanawiając się i biorąc kartę od recepcjonistki. Bo dłuższym zastanowieniu wybrała świeże bułeczki z szynką i herbatę EarlGrey z cytryną.

- A, tak przy okazji to mogę pani sprzedać własną mapę, bo tu raczej pani nie znajdzie kogoś, kto pożyczyłby – powiedziała podając zamówiona potrawę. Jenny zastanowiła się nad propozycja i kupiła mapę od niej za 10 złotych. Usiadła, zadowolona z takiego korzystnego dla niej obrotu sprawy i zaczęła przeglądać mapę, przegryzając bułkę co jakiś czas. Według mapy znajdowała się jakieś 1450metrów nad poziomem morza, na górze Southbroken mountain koło góry Witherbroken mountain na której wylądowała. Postanowiła zejść do jakiegoś miasteczka, może znajdzie tam jakąkolwiek pomoc. Studiując mapę, nie zauważyła, że do jej stołu przysiadła się kobieta. Obserwowała Jenny, póki ta nie zwróciła na to uwagi.

- Tak? – spytała, lekko rozdrażniona, bo czas jej upływał
- Obserwowałam cię od początku…i jesteś w tym samym położeniu co ja…musimy pogadać, najlepiej na dworze. Wszystko ci wytłumaczę. – powiedziała ów tajemnicza dziewczyna, o blond włosach, brązowych oczach, która wyglądała na jakieś 18 lat.
Jenny spojrzała na nią ze szczerym zdumieniem i z nutką złości.
- Jak ta kobieta śmie mnie szpiegować? – spytała sama siebie dziewczyna. W sumie, to jest ktoś kto mógłby mi pomóc, ale to jakoś nie wyjaśnia szpiegostwa, i wtrącania nosa w nie swoje sprawy… - myślała Jenny, zastanawiając się gorączkowo. Wypiła szybko herbatę, czując spojrzenie ów kobiety na sobie. Wstała, dała pieniądze recepcjonistce i wyszła za dziewczyną. Poszły na granice góry i usiadły na głazach.

- Jestem Carmen. – powiedziała ów blondynka podając mi rękę.

- Miło mi. Jestem Jenny. – odrzekła przyjmując powitanie.

Dziewczyna przychyliła się do Jenny i rzekła:

- Tylko nie wygadaj nikomu co ja teraz będę ci mówiła, dobrze? – spytała Carmen, patrząc na Jenny natarczywie, jak lwica czekająca na rozkaz zabicia antylopy.
Dziewczyna pokiwała głową, uśmiechając się lekko. Lubiła sekrety i tajemnice.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HermionaForever dnia Sob 17:12, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HARRY POTTER Strona Główna -> Myśloodsiewnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island